Muzyki lubię słuchać prowadząc auto. Zamknięta szczelnie w niewielkiej przestrzeni obitej okładziną wyłączam się od świata zewnętrznego. W swojej głowie potrafię wyodrębnić poszczególne ścieżki muzyczne, wyłączyć odpowiednio wokal i skupić się wyłącznie na linii gitary elektrycznej, skrzypcach czy basie. Potrafię też bez końca przewijać kilkusekundowy fragment utworu. Muzykę przeżywam, czuję ją głęboko i nie jest mi obojętna. Niektóre dźwięki kłują mnie w uszy.
Uwielbiam uczestniczyć w koncertach bez względu na rodzaj muzyki. To coś niesamowitego i nie da się porównać przeżywania dźwięków na żywo z odtwarzaniem płyty. To zupełnie inne aranżacje, niespodzianki, inne emocje. Dużo bardziej niż zwykłe odzwierciedlenie utworów na scenie interesuje mnie przeżywanie, obserwacja tego co się dzieje przede mną. Jest też różnica czy zajmujemy pierwsze miejsca pod sceną, czy też ustawiamy się gdzieś w kącie sali. Staram się nie szczędzić pieniędzy na płyty CD czy DVD muzyczne. Jeśli coś mnie zachwyci miło jest posiadać konkretny krążek na stałe. Jestem otwarta na nowe formy, nowych artystów, kupuję ich wrażliwość.
Radzimir Dębski - Jimek, Miuosh oraz Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia podjęli się pięknego przedsięwzięcia, którego nie było do tej pory nigdzie. Utwory, należące do gatunku polskiego hip - hopu w odpowiedniej symfonicznej aranżacji przy udziale kilkudziesięciu muzyków zyskały zupełnie nowej formy. O tym, że jest to płyta wyjątkowa świadczy fakt, że bilety na koncerty rozchodzą się w ciągu godziny. Koncerty grane są oczywiście tylko w Katowicach. Być może w przyszłym wcieleniu uda mi się zdobyć bilety, wtedy na pewno podzielę się wrażeniami :-).
Swoją znajomość hip - hopu oceniam na słabą trójkę. Mimo wszystko ten projekt jest tak doskonały i unikatowy, że nie mogło zabraknąć go w mojej kolekcji. Bez względu na to, czy słucha się tego rodzaju muzyki czy też nie, warto poświęcić mu chwilę. Jestem pewna, że zadowoli i zaskoczy najbardziej wybrednych. Przynajmniej w porównaniu do Adele, która wydając nowy krążek nie zaskoczyła zupełnie niczym, po prostu zaśpiewała perfekcyjnie, w swoim stylu kolejne napisane dla niej utwory...to tu mamy mówiąc potocznie pełen odjazd.
Dodatkowo do zakupu może nas zachęcić pakiet dodatków: płyta CD do słuchania, np. w aucie, skany rozmów między artystami z komunikatora messenger, zdjęcia z autografami Miuosh itp.
Ogólnie rzecz biorąc...w dzisiejszym świecie, warto odnaleźć swoją przestrzeń. Nie wyobrażam sobie świata bez muzyki i obrazów. Jedno łączę z drugim. Niestety moje ucho nie jest dostatecznie czułe i perfekcyjne, mój słuch ma skazę...ale miałam to szczęście, że nauczono mnie od małego rozróżniać muzykę od nie-muzyki...
Dźwięk...słowa...obraz...musi pasować do siebie, tworzyć spójną całość...dźwiękoczułość...miłego odbioru :-)
O wypoczynek, którego było za mało. O rozwój. O udział w jeszcze większej ilości koncertów. O poznawanie nowych form teatralnych. O powrót do weekendowych wyjazdów. O smakowanie nowej kuchni.
O Łódź. O wspieranie ludzi i przekazywanie im dobrej myśli, energii by mogli dalej działać sami i wierzyli w swoje marzenia... Ukłony dla Pana Darka z Kina Tatry :-)
I wreszcie o bycie wiernym sobie. O mądre decyzje. O swój czas i szacunek do siebie.
We wrześniu miałam przyjemność uczestniczenia w kolejnych warsztatach z Via Art, tym razem skupialiśmy się na fotografii reportażowej. Temat i miejsce bardzo trudne - centrum miasta, skup metali kolorowych. Ludzie - pracownicy, których zadaniem jest uporządkowanie, sortowanie i odzyskanie wszelkich możliwych elementów. Oraz Ludzie z historią, przeszłością - zbieracze "złomu".
Nie bez powodu zdjęcia "odleżały" 4 miesiące w szufladzie. Kompletnie nie wiedziałam co zrobić z materiałem, który przywiozłam z pleneru. Do czego się odnieść? Jak pokazać to miejsce bogate w ilość detali, ale jednocześnie szkicując delikatnie kilka postaci?
Podsumowując plener i cały mijający rok był to z pewnością czas fotograficznych wyzwań. Zderzenie się z portretem, fotografowaniem człowieka z bliska, wykorzystywanie nowych technik i wskazówek, łamanie złotych zasad...
Mocno ograniczyłam ilość spontanicznych wypadów. Nie było na to odpowiednich "wewnętrznych" warunków ;-). Ważniejsze było osiągnięcie wewnętrznego balansu. Była za to ogromna determinacja i chęć pokonywania swoich słabości. Zdobycie swojej pierwszej akredytacji, udział w kilku wspaniałych warsztatach, fotografowanie człowieka oraz przede wszystkim realizacja projektu Tatry. Mogę z powodzeniem powiedzieć, że wykonałam kawałek dobrej pracy, mogę być z siebie dumna :-).
Na unoszenie się 10 cm nad ziemią przyjdzie jeszcze czas. Tak samo jak na spontaniczne wypady z aparatem gdziekolwiek. Jednak ważniejszych projektów niż w tym roku nie mogłam sobie wymarzyć.
Przyznaję, że martwiłam się czy utrzymam oglądalność bloga. Nie ma co ukrywać jeden post miesięcznie, to nie jest szczyt moich możliwości. Uznałam, że najważniejsza jest szczerość wobec Was - oglądających i wobec siebie samej... Opłacało się...ciągle jesteście...w niezmienionej liczbie...DZIĘKUJĘ ...:-)....za cierpliwość i wiarę ;-).
Po części składam się z muzyki, po części z obrazów, po części z pasji. Zapomniałam na chwilę, że Anna Maria Jopek jest posiadaczką niezwykle uwodzicielskiego głosu...mój stan duszy... ;-)
Dzisiejszy wpis rozpoczynam pytaniem: czy jesteś wrażliwy? czy posiadasz emocje? czy interesuje Cię wyższy poziom wtajemniczenia? czy interesuje Cię coś poza życiem codziennym? czy potrafisz pielęgnować i doceniać zwykłe rzeczy...? :-)
Bywa, że jest mi żal zmarnowanych poranków, kiedy jadę do pracy. Jest mi żal słonecznych zachodów, kiedy kładę się ze zmęczenia przez korporacyjną rutynę. Jest mi żal tych wszystkich utraconych chwil, które wolałabym wykorzystać na swoją pasję, na szukanie inspiracji, na spełnianie samej siebie... :-)
Zdjęcia powstały wczesną jesienią w miejscu, które odwiedzam od lat. Z ciszą w głowie, wyłączonym telefonem...dobrymi myślami, z dala od kłopotów i problemów. We mnie ciągle rodzi się chęć odkrywania nowego, chęć pomagania, chęć tworzenia i chęć pielęgnowania tego co jest na prawdę ważne i dobre.
Odkrywam radość z czasu poświęconego sobie w ciszy. Już się tak nie szarpię i nie zakładam, że "muszę". Daję sobie czas. Nic nie muszę robić "teraz" i "natychmiast". Swoje projekty obmyślam z większą dokładnością, nie wyrywam się przed szereg...dorastam...dojrzewam...uczę się...i lubię ten stan... :-)
Kochani, mamy taką perłę w Łodzi, której może pozazdrościć każdy miłośnik kinematografii. Na ulicy Sienkiewicza 40 mieści się najstarsze, bo ponad stuletnie działające kino studyjne, kino Tatry. Kino powstało w 1907 roku. Nie będę przytaczała Wam historii. Jest ona dość szeroko dostępna w internecie i każdy, kto jest zainteresowany z pewnością znajdzie istotne informacje o tym niezwykłym miejscu.
Pierwszy raz o kinie Tatry usłyszałam jakieś 3 lata temu od znajomego. Szukałam informacji, śledziłam dość prężnie działający fanpage na facebook'u. Dopiero jednak w 2014 r. odwiedziłam i z wielką przyjemnością obejrzałam nagrodzoną Oscarem "Idę". W tym roku obejrzałam równie niezwykłą "Papuszę".
Gdy pytam znajomych o to, czy znają kino Tatry w Łodzi, wielu nie ma pojęcia o jego istnieniu. Jest też grupa, która zna, słyszała i wybiera się do tego miejsca, podobnie jak to było w moim przypadku, od wielu tygodni czy miesięcy, zupełnie niepotrzebnie zwlekając....należy pamiętać, że kino otwarte jest jedynie sezonowo. Pierwsze seanse w roku pojawiają się w kwietniu, a ostatnie w zależności od pogody, w październiku lub listopadzie. Dla tych, którzy jeszcze się wahają chcę zapewnić, że jest to miejsce zupełnie wyjątkowe. Kino bez popcornu, coca-coli...a co najważniejsze kino bez reklam. Przygotowując ten wpis prześledziłam cały facebook'owy fanpage i stwierdzam, że dobór repertuaru zaspokoi prawdziwych koneserów kinematografii. Filmy nagradzane, niszowe tylko te, na które warto zwrócić uwagę. Na fanpagu znajdziemy również ciekawe informacje z życia kina, organizowane wydarzenia, czy linki do dzienników piszących o Tatrach.
Najistotniejszą ciekawostką tego miejsca, jak dla mnie oczywiście, jest fakt, że Kino Tatry w Łodzi od 12 lat prowadzi Jeden Człowiek, Pan Dariusz. Każdego dnia otwiera kino, sprzedaje bilety, wpuszcza na widownię, a później wyświetla nam film. Miałam niezwykłą przyjemność porozmawiać z Panem Dariuszem przez kilka chwil. Niewątpliwie Człowiek z wielką pasją, zamiłowaniem do kina. Z całego serca chciałam mu w tym miejscu podziękować, za to, że poświęcił mi czas na rozmowę, a przede wszystkim za możliwość zrobienia kilku zdjęć w tym niezwykłym miejscu.
Kochani, nie od dziś wiadomo, że obecnie coraz mniej takich miejsc. Przegrywają one walkę z nowoczesnymi multipleksami. Lada moment zniknie z kinowej mapy Łodzi obiekt z ulicy Narutowicza. Chciałabym zwrócić Waszą uwagę na to wyjątkowe miejsce. Każdy, kto do tej pory wahał się, niech dłużej tego nie robi. Do zamknięcia sezonu zostało w zasadzie kilka tygodni. Chciałabym byśmy wszyscy przekazali tyle wsparcia ile możemy. Śledźmy repertuar, wybierzmy coś dla siebie, pójdźmy do Kina Tatry na seans. Dla zachęty dodam, że bilety są w niezwykle konkurencyjnej cenie, dla mnie to było bardzo dużym, pozytywnym zaskoczeniem.
Kochani, zdaję sobie sprawę, że nie mam takiej mocy, by jednym wpisem uratować Kino Tatry. Jedyne co mogę zrobić to zachęcić Was do jego odwiedzenia. Mogę również prosić Was do szerzenia tego postu gdzie tylko się da. Mam wielką nadzieję, że trafi do osób, które posiadają większą moc działania i pomocy. Może ktoś z Was będzie umiał pomóc bardziej niż ja. Mam wielką nadzieję, że Kino nie zniknie, będzie funkcjonować. Mam wielką nadzieję, że nie będzie takich dni, że Pan Dariusz nie ma dla kogo wyświetlić seansu. Mam też wielką nadzieję, że w następnym roku Kino powróci wiosną z nowymi pomysłami wpieranymi przez osoby tylko życzliwe.
"Kocham kino, to jest moja pasja..." hmmm....po tych słowach uważam, że możemy zrobić więcej niż nam się wydaje.
Don't be afraid to be a weak Don't be too proud to be strong Just look into your heart my friend That will be the return to yourself The return to innocence
If you want, then start to laugh If you must, then start to cry Be yourself don't hide Just believe in destiny
Don't care what people say Just follow your own way Don't give up and use the chance To return to innocence
That's not the beginning of the end That's the return to yourself The return to innocence/Enigma